W ostatni poniedziałek poza Sejmem zebrał się klub Koalicji Obywatelskiej. W posiedzeniu wziął udział lider Po Donald Tusk. Poinformował on, że zlecił 16 przewodniczącym regionów Platformy Obywatelskiej, by przystąpili do tworzenia wstępnych list do Sejmu. Mówił, że nie można całkowicie rezygnować z idei wspólnej listy opozycji, ale jest coraz mniej czasu, a do samego końca może nie będzie wiadomo, czy inne ugrupowania opozycyjne są na tyle „dojrzałe”, by zdecydować się na wspólne listy.
Obecni na posiedzeniu klubu posłowie odebrali te słowa jako jednoznaczny sygnał, że Koalicja Obywatelska wystartuje samodzielnie w wyborach, a nie ramach postulowanego od ubiegłego roku przez Tuska jednego wspólnego bloku opozycji. Zadecydowała przede wszystkim utrata zaufania do Polski 2050 Szymona Hołowni, którego koło w ostatniej chwili wycofało się ze wspólnego frontu opozycji i zagłosowało przeciw nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, zamiast się wstrzymać.
„Na dziś idziemy sami, choć nie możemy do końca wykluczyć, że jeśli Hołownia w maju lub czerwcu będzie miał poparcie na granicy progu wyborczego i się do nas zgłosi, to go weźmiemy” – powiedział PAP prominentny polityk PO.
Na razie Polska 2050 dogaduje się z PSL. Dzień po posiedzeniu klubu KO, we wtorek, Szymon Hołownia wystąpił na wspólnej konferencji z prezesem PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Obaj oświadczyli, że tworzą „wspólną listę spraw” do załatwienia, ale większość obserwatorów uznała wspólną konferencję jako zapowiedź budowania wspólnych list, o czym Kosiniak-Kamysz mówił otwarcie od kilku miesięcy. W piątek obaj liderzy ponownie wystąpili na wspólnej konferencji w Olsztynie.
Mimo to, zdaniem niektórych polityków, wyborczy alians Polski 2050 z PSL nie jest przesądzony. „Największym problemem Hołowni są zbyt dobre sondaże, w granicach 10 proc., podczas gdy PSL ma znacznie gorsze wyniki sondażowe, średnio w granicach 5 proc. To może spowodować, że Hołownia będzie chciał mieć np. dwa razy więcej jedynek niż ludowcy, na co oni w żaden sposób nie mogą się zgodzić” – mówi PAP polityk opozycji. Właśnie to, przyznaje, może poróżnić oba ugrupowania, choć, jak dodaje, jeśli notowania Hołowni spadną, zapewne scementuje to sojusz Polski 2050 z PSL.
Na razie ofiarą zbliżenia Polski 2050 i PSL jest szefowa koła ugrupowania Hołowni Hanna Gill-Piątek, która w środę ogłosiła, że występuje z Polski 2050. Nawet nie ukrywała, że to efekt fiaska pomysłu jednej listy opozycji i zbliżenia Polski 2050 z PSL. Gill-Piątek to pierwsza posłanka, która zasiliła w 2020 roku nowe wtedy ugrupowanie Szymona Hołowni. W 2019 roku wybrana została z list Lewicy, nie ukrywała też nigdy bliskich lewicy poglądów, np. poparcia dla liberalizacji aborcji czy małżeństw jednopłciowych. Stąd jej odejście z Polski 2050 jeden z liderów PSL ocenił jako zwiększenie szans na wspólny start ludowców z ugrupowaniem Hołowni. „Baba z wozu, koniom lżej” – skomentował w rozmowie z PAP.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Gill-Piątek najprawdopodobniej zasili listy Koalicji Obywatelskiej, podobnie jak np. wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, która obecnie jest członkiem parlamentarnego Koła Lewicy Demokratycznej. Wcześniej było to koło PPS, ale ta ostatnia partia wycofała w ostatnią niedzielę zgodę na posługiwanie się jej nazwą. To efekt zbliżenia między przewodniczącym PPS senatorem Wojciechem Koniecznym i jego partią, a innymi ugrupowaniami lewicowymi – Nową Lewicą, Razem i Unią Pracy. Właśnie te cztery formacje podpisały deklarację o wspólnym starcie w wyborach parlamentarnych i, jak zgodnie przyznają politycy partii opozycyjnych, będą tworzyć w wyborach własną, oddzielną listę Lewicy.
Rozmówcy PAP przyznają zarazem, że może to być problemem dla pozostałych członków dawnego koła PPS, a obecnie Koła Lewicy Demokratycznej – Joanny Senyszyn, Andrzeja Rozenka i Roberta Kwiatkowskiego. W końcu 2021 roku wystąpili oni z klubu Lewicy po konflikcie z wicemarszałkiem Sejmu i liderem Nowej Lewicy Włodzimierzem Czarzastym. „Na pewno będzie im trudno +pójść do Canossy+ i prosić teraz o miejsca na listach Lewicy, choć na listy KO też ich trudno będzie wziąć. Jeszcze Rozenek może się zmieści, ale z Senyszyn czy Kwiatkowskim może być problem” – mówi PAP prominentny polityk PO. Rozenek, pytany niedawno przez PAP, przyznał, że najchętniej widziałby się na wspólnych listach całej opozycji. Dopytywany, czy wyklucza start z list Lewicy dodał, że to zależy od tego, czy listy Lewicy powstaną dlatego, że ugrupowania lewicowe nie będą chciały wspólnej listy, czy dlatego, że zostaną zmuszone do startu z własnej listy.
W mijającym tygodniu doszło też do ogłoszenia jeszcze jednego nowego podmiotu politycznego – zapowiedzi połączenia Porozumienia z AgroUnią. Liderka Porozumienia Magdalena Sroka wystąpiła na wspólnej konferencji z szefem AgroUnii Michałem Kołodziejczakiem. „Wygląda to na próbę Porozumienia, by za pomocą AgroUnii dostać się na listy PSL” – mówi PAP polityk KO. Inny zwraca uwagę, że Magdalena Sroka od wielu tygodni negocjowała wspólny start z PSL, ale rozmowy nie przyniosły efektu. „Uznała więc, że łącząc się z AgroUnią zwiększy swoje szanse, bo PSL zapewne chętnie weźmie Kołodziejczaka na listy, bo to zawsze dodatkowe kilka procent” – mówi ten polityk.
Sama Koalicja Obywatelska wystartuje, wszystko na to wskazuje, w kształcie zbliżonym do obecnego (PO, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni), choć ostateczna decyzja, czy wybrać listy KO czy np. Lewicy, jest jeszcze przed Zielonymi. Na listach KO, jak słychać w Platformie, znajdą się też najbardziej znani europosłowie tej partii, choć, jak zapewniają liderzy tej partii, jeszcze wiadomo dokładnie którzy. „Na pewno nie są prawdziwe doniesienia medialne, że Radosław Sikorski ma już zagwarantowaną jedynkę z Bydgoszczy” – powiedział PAP prominentny polityk PO. (PAP)
autor: Piotr Śmiłowicz
pś/ ann/