– Myślę, że tego typu spacery budują poczucie naszej dumy, a jednocześnie wspólnoty. Znając historię Ostrowca Świętokrzyskiego czujemy się wspólnotą, ta nasza wspólna pamięć o historii nas łączy i też myślę, że jest takim drogowskazem na przyszłość. To także taka szansa na dźwignięcie miasta, bo w historii i w tej naszej tradycji jest wielka siła. Bardzo się cieszę, że przychodzą dzieci, że przychodzą rodziny, osoby młodsze, a także te starsze. Ciągle brakuje mi w naszym mieście takich imprez, alternatywy na wspólne spędzenie czasu dla tej grupy ludzi w średnim wieku. Są dla dzieci imprezy i dla dorosłych. Ta grupa jest bardzo ważna. Te spacery pokazują, że każdy, bez względu jakie zajmuje miejsce w danym pokoleniu, czy jest dzieckiem, osobą w średnim wieku, czy seniorem – coś dla siebie znajdzie. Staram się, żeby te treści, które przekazuję były przystępne. Staram się dużo mówić o rzeczach, które znalazłam w źródłach, a których nie można nigdzie przeczytać. Niestety w naszym mieście cierpimy na ubóstwo publikatorów na temat historii Ostrowca Świętokrzyskiego. To jest wielki błąd. Nie mamy wydawnictw, nie mamy audycji, nie mamy programów i te spacery są też wypełnieniem takiej luki – wyjaśnia Monika Bryła-Mazurkiewicz, prezes centrum Krajoznaczwo-Historycznego imienia Mieczysława Radwana w Ostrowcu Świętokrzyskim, która cieszy się z olbrzymiej frekwencji i zainteresowania mieszkańców historią miasta i regionu.
Kuźnia ma wiele obiektów, które kryją w sobie fantastyczną historię. Jednym z nich jest Pałacyk Wielopolskich, który powstał u schyłku XIX-wieku, ale równie ciekawie przedstawia się historia obiektu, którego już dziś niestety nie ma, a który pełnił funkcję dworu właścicieli Ostrowca. Wybudowany został przez Jerzego Dobrzańskiego, a znajdował się przy ulicy Kuźnia. Dziś już tylko dęby szumią historię o dobrach Dobrzańskiego mieszkańcom tej części miasta.
– Znamy opis dworu z aktu zajęcia dóbr, ponieważ Dobrzański kupując te dobra zainwestował duże pieniądze. Żeby je kupić sprzedał dobra, które miał w powiecie bielskim, nigdy nie otrzymał za nie zapłaty, więc całe życie, praktycznie do śmierci, borykał się z problemami finansowymi. W związku z tym, co jakiś czas, jego dobra ostrowieckie były zajmowane, dzięki temu mamy dokładny opis, jak wyglądał ten teren – przypomina Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Wiemy, że przy Młynówce był wielki piec, a w pobliżu pracowały fryszerki, które miały imiona jego synów. Do dzisiaj wciąż funkcjonuje nazwa Romanów, istniała fryszerka Romanów. A były jeszcze Łukaszyn i Rochów. Po samym dworku mamy niestety tylko stare dęby, a gdzieś wśród nich, na górce był j dworek Dobrzańskiego. Mamy dokładny opis ile miał izb i jak wyglądał. Mamy opisy wszystkich tych zabudowań wokoło się znajdujących.
– Fantastyczna jest także historia kamienicy, którą wybudował Wincenty Reklewski tuż przed wojną, a która znajdowała się naprzeciwko piekarni. Tak naprawdę ją przygotował do zamieszkania. Jedyne czego nie zdążył zrobić, to dokończyć instalacji wodno-kanalziacyjnej, także wody nie było, wodę donoszono ze źródełka, ale wszystkie inne media były. Był prąd, były krany, łazienki – wylicza Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Osada Kuźnia powstała w XVIII wieku, dokumentuje ten fakt mapa województwa sandomierskiego z 1788 roku, na której wyraźnie widać, ze na zachód od Ostrowca, w tym miejscu, gdzie dziś jest osiedle Kuźnia był młyn i Kuźnica. Również mamy spisy mieszkańców z 1787 roku, dzięki któremu wiadomo dziś, że tę część dzisiejszej dzielnicy Ostrowca Świętokrzyskiego zamieszkiwało 65 osób Była to spora osada. Początkowo pełniła funkcje przemysłowe dzięki wielkiemu piecowi i fryszerkom. Oprócz tego były zakłady towarzyszące jak: cegielnia, kuźnie, młyn, tartak, wiatraki. Był to duży kompleks zakładów przemysłowych.
Tutaj pracowali fachowcy, mistrzowie, majstrowie kuźniccy. Tu nie było żadnej przypadkowości. Oczywiście chłopi pańszczyźniani też pracowali, ale tutaj przy pracy wytwarzaniu żelaza pracowali fachowcy. Oczywiście zakład pracuje do lat 80-tych XIX wieku, bo na drugim brzegu stronie rzeki Kamiennej, pojawia się drugi wielki zakład budowany pod koniec lat 30-tych XIX wieku – Klimkiewiczów. Zakład stworzony na Kuźni zaczyna pomału wymierać. W ostatnim etapie jego funkcjonowania był wielki piec, a później już tylko fryszerka (zakład metalurgiczny). W końcu i ona została zlikwidowana.
– Osada zmienia wówczas swój charakter. Jest takim miejscem, gdzie kolejni właściciele robią z niego jedno z miejsc administracyjnych dużych kompleksów leśnych. Powstaje wobec tego tartak, pałacyk myśliwski, a także obiekty towarzyszące. Kuźnia swój charakter zmienia zupełnie w latach 20-tych i 30-tych XX-wieku, gdy Maria Wielopolska sprzedaje te dobra, wiele tych gruntów zakupują osoby znamienite w historii Ostrowca, znane w historii Ostrowca. Budują tutaj piękne wille. Ten teren tak się spodobał Niemcom w czasie II Wojny Światowej, że zamienili tę dzielnicę na całkowicie niemiecką. Po wojnie dużo budownictwa komunalnego, ale nie było to toporne. Wszystko ładnie się wkomponowało, jak np. czerwone bloki, budowano je z cegły, która pochodziła z rozbiórki budynków zniszczonych przez Niemców w czasie wojny, ale część materiałów budowlanych trafiła też z Wrocławia – przypomina prezes Centrum.
Na trasie sobotniego spaceru znalazły się m.in. XIX-wieczny obiekt, który w 1938 r. zakupiony został przez notariusza Mieczysława Wiktora Radwana, stryjecznego brata inżyniera Mieczysława Radwana, Pałac Wielopolskich, Liceum Ogólnokształcące nr 3 im. Władysława Broniewskiego, Zespół Szkół Mistrzostwa Sportowego, czerwone bloki, siedziba Cechu Rzemieślników i Przedsiębiorców, budynek przy Sienkiewicza nr 61-63 – gdzie mieściło się Gestapo, willa adwokata Andrzeja Ignatowskiego przy ulicy Widok 4, a także domki fińskie, które zakończyły niezwykła podróż przez historię Kuźni.
Bardzo ciekawą historię ma Pałac Wielopolskich, nazywany dziś Pałacem Tarnowskich.
– Jego historia jest związana z kolejnymi właścicielami dóbr ostrowieckich, jednocześnie jest związany z historią Częstocic. Ten pałacyk wybudowali hrabiowie Wielopolscy, którzy pochodzili z południowych krańców Podkarpacia. W 1656 roku, Jan Wielopolski, który był wojewodą krakowskim i panem na Piaskowej Skale, starał się u cesarza Ferdynanda III o tytuł hrabiowski. Udało mu się to i odtąd rodzina miała tytuł hrabiowski, a na początku XVIII wieku dzięki wpływom i koneksjom rodzinnym, rodzina uzyskuje tytuł margrabiowski. Najważniejszą osobą w rodzinie jest margrabia Aleksander Wielopolski. Z naszymi stronami związany jest Zygmunt syn Józefa, a wnuk Aleksandra. W 1885 roku poślubił Marię Laską. Nazywano ją „piękną panią z perłami”. Para po ślubie zamieszkała w wybudowanym specjalnie dla nich Pałacu w Częstocicach. Pałac zostaje wybudowany w 1887 roku, taką mamy datę nad wejściem, aczkolwiek prace wykończeniowe jeszcze trwały co najmniej do końca XIX wieku. Rodzinie Wielopolskich dobrze się tam żyło. Niczego im nie brakowało. Pod koniec XIX wieku budują Pałac Myśliwski. Te dwa obiekty są centrum kulturowym i administracyjnym całych dóbr ostrowieckich Wielopolskich. Zbudowane są w tym samym stylu architektonicznym. O budowie Pałacu Wielopolskich w tym konkretnie miejscu, w jakim znajduje się do dziś, zadecydował też widok na rzekę Kamienną i Góry Świętokrzyskie – tłumaczyła Monika Bryła-Mazurkiewicz.
W 1905 roku Zygmunt Wielopolski postanowił, że zajmie się polityką, udał się Petersburga, został posłem Koła Posłów Polskich do Pierwszej Dumy Rosyjskiej. Dzięki jego wpływom i staraniom, w Warszawie założono gimnazjum z językiem polskim wykładowym, ukończył ja m.in. Witold Gombrowicz.
– Kiedy Polska odzyskuje niepodległość, zostaje mianowany ambasadorem Wielkiej Brytanii. Niestety udar mózgu sprawia, że do Londynu już nie wyjeżdża, umiera, w 1919 roku. Podobno miał jechać do Wersalu prowadzić tam rozmowy, jednaj śmierć przerwała jego karierę – dodaje Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Jego żona w latach 20-tych i 30-tych XX wieku wyzbywa się tych dóbr, sprzedaje także swoje dwa pałace., wyjeżdżając do Warszawy. Kupuje go Józef Mikusiński. Po jego śmierci dziedziczą go jego cztery córki. W czasie wojny cała Kuźnia zostaje zamieniona na dzielnicę niemiecką. Pałacyk zostaje klubem i resursą dla oficerów niemieckich. Po wojnie jest zdewastowany, wymaga naprawy. Chęć nabycia wyraziły wówczas władze miasta, które chciały założyć w nim szpital lecznictwa zamkniętego – szpital zakaźny. To się udaje, powstaje też prosektorium i kostnica. W latach 70-tych budynek zostaje przystosowany pod potrzeb oświaty. W latach 80-tych znajduje się w nim studium nauczycielskie, nazywane przez uczniów Sorboną. W 2000 roku Starostwo Ostrowieckie wystawa go na sprzedaż. Płonie dach, stropy, poddasze, przyczyną było najprawdopodobniej zaprószenie ognia. W 2006 roku odkupuje go rodzina Tarnowskich, którym służy do dziś.
Z terenem po byłym prosektorium związana jest także historia z duchami, a konkretnie duchem siostry zakonnej która pojawia się równie szybko, jak i znika. W miejscu nad byłym prosektorium od czasu do czasu lubią spadać ze ścian obrazy, a goście hotelu skarżą się na dziwne odczucia, gdy przebywają w tym miejscu.
Niezwykłym elementem ostrowieckiej Kuźni są także fińskie domki, które były montowane na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowski.
– Domki fińskie miały być domkami wielorodzinnymi. Zostały one sprowadzone do Ostrowca Świętokrzyskiego 1953 roku, ustawione w dwóch rzędach i oficjalne ich otwarcie, a także oddanie do użytku nastąpiło 22 lipca. Pierwotnie najwięcej tego typu domków było na Górnym Śląsku i Zagłębiu Dąbrowskim. Ponieważ po wojnie był duży głód mieszkaniowy, duże braki mieszkaniowe, więc ówczesny Minister Górnictwa i Energetyki wpadł na pomysł, aby podpisać taki układ dwustronny z Finami i oni będą nam wysyłać domki do składania, a my będziemy im wysyłać węgiel i koks. Rzeczywiście takie domki stanęły przede wszystkim na Śląsku, a stamtąd kilka z nich trafiło także do nas. Te najbliższe naszemu pierwowzorowi to są te z czerwoną dachówką – podsumowuje Monika Bryła-Mazurkiewicz.
Kolejny spacer po zakamarkach ostrowieckiej historii już 14 września Zwiedzanie Ostrowca na bis. O wydarzeniu będziemy informować już wkrótce.
Galeria fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info
kowalski
18 sierpnia, 2019 at 21:08
najsłynniejsza kolonia fińskich domków to Jazdów w W-wie! a nie te na Śląsku!
kowalski
19 sierpnia, 2019 at 20:29
a i co oczywiste, to są domki z Finlandii a nie ze Śląska…. tam to tylko mogły być przepakowane na wagony do innych lokowań…!
Archeolog
19 sierpnia, 2019 at 21:33
Świetny pomysł z tymi spacerami. Ludziom brakuje takiej normalności. Z dala od kłótni i sporów. Tak jak napisano:
„Myślę, że tego typu spacery budują poczucie naszej dumy, a jednocześnie wspólnoty. Znając historię Ostrowca Świętokrzyskiego czujemy się wspólnotą, ta nasza wspólna pamięć o historii nas łączy i też myślę, że jest takim drogowskazem na przyszłość. To także taka szansa na dźwignięcie miasta, bo w historii i w tej naszej tradycji jest wielka siła. ”
Oby to były prorocze słowa.
Czytelnik
19 sierpnia, 2019 at 23:28
Panie Kowalski proszę czytać ze zrozumieniem. A historia fińskich domków została wyjaśniona i na spacerze, i w tekście
Arek
24 sierpnia, 2019 at 10:07
Dlaczego nic nie jest wspomniane o słynnym mieszkańcu osiedla Kuźnia Jacku S.?