– Dzisiaj spotykamy się w tym miejscu, aby pamiętać o bohaterach sprzed 159 laty. Powstanie Styczniowe, które było powstaniem tragicznym, to ilość ponad 1200 stoczonych bitew i potyczek. My pamiętamy o nich nie tylko z podręcznika, ale chociażby i z tego powodu, iż one są wśród nas. Dzięki inicjatywie leśników, przybyło na mapie pamięci Powstania Styczniowego kolejne miejsce, miejsce w którym się dzisiaj znajdujemy, ale pamiętajmy również o tym, że w najbliższej okolicy naszego miasta (Ostrowca Św. przyp. red.) otoczone były także inne bitwy i potyczki. Warto wspomnieć chociażby o dwóch potyczkach w Częstocicach, bitwie pod Wąchockiem, pod Świętym Krzyżem, czy tragicznej bitwie bodzechowskiej. Budowle i pomniki upamiętniają te wydarzenia. Jest ich coraz więcej, to znak naszej pamięci. Bo z tego, abyśmy pamiętali o tragicznym powstaniu, z tego obowiązku nikt nas nie zwalnia – mówił Dariusz Kaszuba, historyk, radny Rady Miasta Ostrowca Św., który na wczorajszym wydarzeniu reprezentował posła Andrzeja Kryja.
Dodał, że warto pamiętać o tych, którzy wówczas poszli w bój, rzucili się do walki przeciwko potędze, której dziś nie można w całości oszacować. Przewaga rosyjska była bowiem ogromna.
– My dzisiaj, mamy zaszczyt bycia w miejscu z okazji bitwy, która była polskim sukcesem. Niestety większość z tych wielu bitew powstańczych, zakończyła się klęską. Zaś bitwa pod Sudołem, czy Jeziorkiem była to bitwa stoczona przez oddział pułkownika Dionizego Czachowskiego, a zakończona sukcesem. Niewiele takich bitew w powstaniu było. My mamy powód do dumy, że wszyscy ci, którzy stawili czoła potędze moskiewskiej byli bohaterami tamtego czasu i są dla nas nimi do dzisiaj – podkreślał Dariusz Kaszuba.
O wydarzeniach, jakie wydarzyły się na Polanie imienia Dionizego Czachowskiego co roku przypominają leśnicy. W 159 rocznicę zwycięskiej bitwy pod Jeziorkiem ( nazwa tego miejsca wywodzi się od znajdującego się w obniżeniu terenu naturalnego zbiornika wodnego, od którego pochodziła nazwa osady oraz obecnego Leśnictwa ,,Jeziórko”) imię Dionizego Czachowskiego nadano blisko 300-letniemu dębowi szypułkowemu, który uchwałą Rady Gminy Bodzechów z 19 kwietnia 2018 roku ustanowiony został pomnikiem przyrody na terenie gminy, otrzymał wówczas imię Dionizy, a jego „matką chrzestną” została Małgorzata Sobieraj – sekretarz Gminy Bodzechów.
– Podczas uroczystości nadania dębowi, jako pomnikowi przyrody imienia Dionizy, zostałam poproszona przez pana nadleśniczego Adama Podsiadło do pełnienia tak zaszczytnej dla mnie funkcji, obowiązku, ale i przyjemności. Bycie matką chrzestną zobowiązuje, ale jest też olbrzymią przyjemnością. Pamiętam o tym miejscu i o tym dębie, z wielka otwartością przyjeźdżam w to miejsce. To piękne tereny do odpoczynku, a przy okazji do poznawania naszej lokalnej historii, co jest dla nas, mieszkańców tych terenów, bardzo ważne – mówi Małgorzata Sobieraj.
Wśród uczestników uroczystości nie zabrakło Jan Chryzostoma Czachowskiego, prawnuka Dionizego Czachowskiego.
– W ostatnich dniach kwietnia 1863 roku oddział Dionizego Czachowskiego, manewrując przeważnie nocami, dotarł w rejon Puław, a następnie po połączeniu się w okolicach Zwolenia z partią Jankowskiego, obrał kierunek na Ożarów. Tu został zaatakowany przez przeważające siły moskiewskie, pod dowództwem majora Klewcowa, bandziora. Typowego oficera armii rosyjskiej, czy to carskiej, czerwonej, czy takiej obecnej, która obecnie na Ukrainie się popisuje. W dniach 4,5, 6 maja wywiązały się zażarte bitwy pod folwarkiem Lemierze, Jeziórkiem, w lasach bałtowskich w pobliżu Borii, które były zwycięskie dla powstańców. Siły moskiewskie były rozgromione. Moskwici porzucili na placu boju uzbrojenie, amunicję i zagrabione okolicznej ludności mienie i dobra. Sam zaś dowódca, major Klewcow poległ. Leży na cmentarzu w Opatowie. Ciekawy jestem kto tam pilnuje ten grób i składa kwiaty. Bo tak się dzieje. Co to za ludzie tam są? Nie należy oczywiście bezcześcić mogił, ale żeby tam zapalać znicze? Za co zapalać, za to, że mordował tu Polaków? Mam nadzieję, że dojdą mieszkańcy Opatowa, co to za jedni – mówił Jan Chryzostom Czachowski.
Jarosław Rusiecki, senator RP, przypomniał, że Polana Dionizego Czachowskiego to miejsce pobudzające i zmuszające do refleksji.
– To miejsce 159 lat temu było miejscem krwawej bitwy, dowodzonej przez dyktatora wojskowego, naczelnika pułkownika Dionizego Czachowskiego. Realizował swoją misję, ale wiedział, że owoce wolności i niepodległości przyjdą w nieco dłuższym czasie. Tak też było z tym ogromnym czynem zbrojnym Polaków, którzy przez 123 lata niewoli po III rozbiorze nie utracili nadziei, podjęli walkę w powstaniu listopadowym, a później w powstaniu styczniowym, które stało się kanwą odbudowy niepodległej ojczyzny. Działo się to przez pięć pokoleń Polaków. Nie utracili nadziei, aby wreszcie wywalczyć niepodległa i wolną ojczyznę. To stało się dzięki takiemu bohaterstwu jakiego wzór dał nam pułkownik Dionizy Czachowski, jego partyzanci i żołnierze, a później następne pokolenia, które naszej ojczyźnie dały wolność i niepodległość. Pielęgnowanie wolności, tożsamości, kultury nie jest w obecnych czasach proste i łatwe. Zawsze potrzeba tego wysiłku w działaniu. Chwała panu pułkowwnikowi Dionizemu Czachowskiemu i powstańcom styczniowym – mówił Jarosław Rusiecki.
Piotr Kasprzak, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu podkreślał, że same pomniki, bez pielęgnowania pamięci o wydarzeniach i ich bohaterach, nie mają znaczenia.
– Kilka takich obrazków. Jest rok 1861 nie wybucha powstanie, w warszawie pierwsze manifestacje, giną ludzie. Wśród 5 przedstawicieli miasta Radomia na pogrzebie tych poległych osób jest Dionizy Czachowski, Jeden z pięciu z Radomia. Czy to był jego początek powstania? Trudno powiedzieć. Jest ten sam rok 1861 i tu już dziś śpiewana przez nas pieśń „Boże coś Polskę”, to wtedy właśnie był poniekąd nakaz konspiratorów, aby tę pieśń śpiewać we wszyst kościołach. Ona była śpiewana w Radomiu, na Świętym Krzyżu w wielu wielu miejscach. Ona była może nie hymnem, ale czymś co łączyło polską społeczność, zawierające się w trzech słowach: Bóg, honor i Ojczyzna – mówił Piotr Kasprzak.
Dodał, że musimy pamiętać o tym jak funkcjonowali powstańcy. Nie spali na wygodach i w pałacach. W większości najcieplejszym miejscem był pobyt przy ognisku i strawa od ubogiej ludności lokalnej. Mimo wszystko walczyli.
– Mamy ten kamień, który 2 maja 2013 roku był odsłaniany. Jest to proszę państwa tekst i kamień. Kamień mający wymiar materialny i tekst mający wymiar pewnego przesłania duchowego i pamięci. Dlatego, że cóż byłoby warte postawienie tylko tego kamienia, gdybyśmy rokrocznie tu nie przybywali, nie wspominali i tym młodszym pokoleniom nie pokazywali, co te 159 lat temu na tej małej ojczyźnie się rozegrało – dodał .
Hubert Żądło, wójt gminy Bałtów przypomniał, że wspomnienie Bitwy pod Jeziórkiem jest dla niego ważne z kilku powodów.
– Jednym z tych powodów jest to, że bitwa była zwycięska, a rozpoczęła się na ziemiach bałtowskich, w Lemierzach i Borii. Ziemia bałtowska ma też wkład w ten sukces. Innym z powodów jest to, że mój pradziad był leśnikiem na tej ziemi. Jan Dąbrowski był strażnikiem leśnym w czasie powstania styczniowego. Bitwa pod Jeziórkiem była to jedna z bitew, która była zwycięstwa. Wszyscy tym zwycięstwem się cieszymy i dzięki niemu, możemy dziś śpiewać Hymn Polski, czy Bogurodzicę. Wielkie wydarzenie, wielki człowiek, wielkie oddanie dla Polski. Dzięki temu wydarzeniu przez lata niewoli nie zapomniano, że naród Polski ma prawo do wolności – podsumował Hubert Żądło.
Podczas wczorajszego wydarzenia blisko 300-letni dąb szypułkowy Dionizy, będący pomnikiem przyrody na terenie gminy Bodzechów, otrzymał imię Dionizego Czachowskiego. Jak podkreślał Adam Podsiadło, nadleśniczy Nadleśnictwa Ostrowiec Św. to żywy pomnik przypominający nie tylko o naszej historii, ale i inspirujący kolejne pokolenia do pielęgnowania naszej tożsamości narodowej.
galeria fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info