Waldemar Połowniak o mące wie wszystko. Wie jak ze zboża „wyczarować” produkt najwyższej jakości. Choć słowo czary nie do końca tu pasuje, bo jego zajęcie, to ciężka praca. W jego przypadku również wielka pasja.
Dziś młyn elektryczny w Stryczowicach, w gminie Waśniów, to budynek murowany, choć w przeszłości była to drewniana konstrukcja. Wybudowano go bowiem w latach 30-tych XX-wieku. Waldemar Połowniak ma jeszcze dokument – akt własności młyna motorowego, wydany na wniosek Stanisława Cichockiego, jego dziadka, a także zdjęcia, na których widać jeszcze spalinowy silnik do poruszania młyna.
– Dziadek jeździł konnym wozem z takimi obręczami żelaznymi. Brał dwie puste beczki na ropę. Jechał do Ostrowca Świętokrzyskiego polnymi drogami, tam pod wiaduktem był skład paliw. Puste beczki zostawiał i pełne przywoził. Wystarczały na tydzień pracy silnika motorowego. Silnik mógł chodzić dzień i noc – wspomina Waldemar Połowniak.
Swoją działalność prowadzi od 1990 roku. Wcześniej, od lat 70-tych robiła to jego mama, która z kolei młyn odziedziczyła po swoim ojcu – Stanisławie Cichockim. Waldemar Połowniak przyznaje, że pracy mu nie brakuje, a jego życie toczy się w rytmie mechanizmu młyna. W takt wialni, wyciągów, mlewników i separatorów. Zboże przywożą mu rolnicy z całego województwa świętokrzyskiego: Skarżyska-Kamiennej, Baćkowic, gminy Bałtów, Kunów, czy Waśniów.
– Moja pamięć sięga do lat 60-tych. Początkowo był tutaj młyn drewniany, kryty gontem. Rozebrany został w 1963 roku, a w tym miejscu wybudowany został ten z cegły. Wszystkie belki nośne, które zobaczyć można do dziś, pochodzą jeszcze ze starej konstrukcji. Mlewniki są już lat 90-tych. To wtedy młyn przeszedł remont, a stare mlewniki wymienione zostały na nowe, większe podwójne – wspomina Waldemar Połowniak.
– Każdy przywozi swoje ziarno i chce zrobić ze swojego ziarna. Ta mąka jest wtedy zdecydowanie bardziej ekologiczna, a jej właściciele wiedzą, co jedzą – tłumaczy. Dziennie w zależności od gatunku pszenicy i ilości białka, jaką zawiera, może przemielić ok. 3 ton. Inaczej mieli się bowiem mąkę tortową, a inaczej mąkę chlebową.
Najpierw zboże, które przywozi rolnik zasypywane jest na kosz, następnie jest transportowane na czyszczarkę i wialnię.
– Tryjer, specjalna maszyna – czyści zboże, które, transportowane jest podajnikiem taśmowym na wialnie i tryjer. Wraca wstępnie oczyszczone na czyszczarko-łuskarkę. Opada na dół i podawane jest pasem transmisyjnym na górę. Stamtąd ziarno już oczyszczone transportowane jest podajnikiem na walce, na główny kosz zamielający. Walec najpierw produkuje kaszkę, która przechodzi z przodu walca, na tył walca i z tego po czasie odsiewa się mąka – tłumaczy Waldemar Połowniak.
Swoje zboże mieli tu także Władysław Gałka, który zaprojektował i wykonał nowy szyld dla młyna w Stryczowicach.
– Z państwem Połowniak znamy się od kilkunastu lat. W ich młynie mielimy mąkę oraz jęczmień na kaszę. Na prośbę państwa Połowniaków wykonałem szyld drewniany przyozdbbiony wiatrakiem, kłosami zbóż i nazwą. Państwo Połowniakom zależało na tym, aby szyld był w drewnie. Stary był metalowy, ale nie był ładny. Spełnił ich prośbę. Kilka dni temu mieliłem mąkę, przywiozłem szyld i został już zabudowany. Dziś już wisi pod dachem. To będzie taka pamiątka dla następnych pokoleń. Mam duży sentyment do młynów, ponieważ mój dziadziuś Stanisław był młynarzem. Zginał we młynie w Nietulisku Dużym w latach 50-tych. Gdy wchodzę do młyna to widzę ten obraz i o nim myślę. Te przekładnie, walce młyńskie, wyciągi drewniane, belki, sufity, ściany – pokryte są białym mącznym nalotem, tak jakby były uśpione, a jednak wszystko to żyje, pracuje i ma swoją duszę – podsumowuje Władysław Gałka.
Młyn Waldemara Połowniaka nie tylko mieli mąkę. Każdy miłośnik domowego pieczywa może kupić tam ekologiczną mąkę na chleb i wypieki.
Galeria fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info