Znajdź nas na

FAKTY

W Miłkowskiej Karczmie zamiast zapachu sosen wdychają smród wysypiska! ZUO „Janik” tłumaczy: Już pod koniec września mieszkańcy odczują różnicę!

Część mieszkańców Miłkowskiej Karczmy żali się na nieprzyjemny zapach, jaki od ok. ośmiu miesięcy wydobywa się ze zlokalizowanego w pobliżu Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów „Janik” Sp. z.o.o. , a który utrudnia im życie. Kilku z nich, jak m.in. Jacek Kucharczyk martwi się o zdrowie swoich najbliższych. Mieszkańcy pytają także czy wydobywające się z wysypiska opary nie są przyczyną chorób zwierząt domowych, które w ostatnim czasie zdarzają się coraz częściej. Tomasz Kosiak, technolog ZUO Janik tłumaczy, że zapachy szkodliwe nie są, a pod koniec września powinny zostać zniwelowane przez zmniejszenie pola eksploatacji. Jednak na jak długo skoro wysypisko będzie się rozrastać, a domów przybywać?

fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

Miłkowska Karczma to oaza ciszy i spokoju, otoczona lasem. Jednak sielankowy krajobraz od około ośmiu miesięcy psuje wydobywający się z pobliskiego wysypiska śmieci – fetor. Jak przyznaje Marek Bilski, radny powiatowy z Prawa i Sprawiedliwości, a także mieszkaniec Miłkowskiej Karczmy, o niepokojącym zapachu od dłuższego czasu informują go mieszkańcy. Sam, jeżdżąc na rowerze po sołectwie zauważył, że są miejsce, gdzie zapach z wysypiska jest bardzo uciążliwy. W innych jest zdecydowanie słabszy lub nie czuć go zupełnie. Największe problemy pojawiają się w godzinach porannych i wieczornych, czasami do tego stopnia, że odpoczynek w przydomowym ogródku po całym dniu pracy jest niemożliwy. Do tego nieprzyjemny zapach wzmacnia się po opadach deszczu.

Jednym z mieszkańców, którzy żali się na fetor z wysypiska jest Jacek Kucharczyk, który od 10 lat mieszka w Miłkowskiej Karczmie. Przeniósł się w otoczenie lasu z Ostrowca Świętokrzyskiego, szukając spokoju i odpoczynku. I tak początkowo było.

fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

– Dziewięć lat mieszkaliśmy w raju, towarzyszył nam tylko zapach sosem, natomiast od ok. ośmiu miesięcy zaczęły się dziać rzeczy bardzo niedobre. Intensywnie śmierdzi. Sprawę zgłaszałem kilkakrotnie telefonicznie w ZUO Janik, byłem tam też osobiście. Oprowadzono mnie po całym obszarze, jednak już samo to, gdy zobaczyłem na jakim wielkim terenie, dla zobrazowania wielkości pięciu boisk piłkarskich, oni te śmieci rozkładają, pojawiły się wątpliwość. Można to robić w zakresie 10 metrów, zasypać, zrobić kolejne dziesięć metrów, wybrać i zasypać, a nie w ten sposób, że się rozciąga śmieci na całej powierzchni, a cały ten smród z nich paruje. Drugą sprawą jest to, że wycięte zostały połacie lasu. Z tego co wiem, była to planowana wycinka, ale tak niefortunnie się to wszystko na siebie nałożyło, że dziś zamiast zapachu sosen, czujemy smród wysypiska. Kiedyś pojechałem wieczorem drogą przy wysypisku, na terenie wysypiska unosiła się mgiełka i zawieszone w powietrzu pyły. Pytanie co tam się dzieje i co tak naprawdę do nas ten zapach przenosi? Mamy też problem ze zwierzętami domowymi, bo od pewnego czasu chorują. Boimy się, że i my lada dzień zaczniemy chorować. Co wtedy – pyta zaniepokojony mieszkaniec.

Przypomina także, że nad terenem lasów i wysypiska władze ZUO Janik przeprowadziły wizje lokalną z udziałem drona.

– Próbowano też swego czasu odpowiedzialność za nieprzyjemny zapach przerzucić na mieszkańców, że niby ktoś szamba wylewa na pola. My wiemy jak śmierdzi szambo, a jaki smród wydobywa się z wysypiska. Jednak szybko wycofali się z tego pomysłu. Sytuacja jest patowa. Rozumiem, że wysypiska nie można przenieść, jestem też w stanie zrozumieć, że nie będzie tam pachnieć, skoro jest to wysypisko. Podniesiono nam cenę za wywóz śmieci czterokrotnie, chyba zasługujemy na godne warunki życia, tym bardziej, że wcześniej takich problemów nie było. Mój wniosek jest taki: absolutnie nie można tych śmieci rozciągać na takim obszarze. Wysypisko ma odpowiedni sprzęt i metody, można to zasypywać systematycznie. Są też specjalne ekrany, które chroniłyby mieszkańców przed brzydkim zapachem. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy zaczęli eksploatować ten nowy dołek. Pytam więc, co będzie za rok, albo dwa lata, gdy wysypisko powiększy swój teren – zastanawia się Jacek Kucharczyk.

fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

Radny Marek Bilski wraz z radną miejską z Kunowa i sołtysem wsi spotkał się wczoraj z przedstawicielem Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów „Janik” Sp. z.o.o. – reprezentowanym przez Tomasza Kosiaka, technologa. Do udziału w spotkaniu radny zaprosił także naszą redakcję.

– Od początku tego roku odbieram telefony, czy prowadzę rozmowy z mieszkańcami Miłkowskiej Karczmy na temat tego nieprzyjemnego zapachu. Liczyliśmy, że w jakiś sposób ten zapach nie będzie aż tak uciążliwy, ale wciąż pojawiają się sygnały od zaniepokojonych mieszkańców. Przede wszystkim zastanawiają się, czy wdychany przez nich zapach nie jest niebezpieczny – tłumaczył Marek Bilski.

Rzeczywiście zapach w niektórych rejonach Miłkowskiej Karczmy do najprzyjemniejszych nie należy i nie da się go pomylić z zapachem szamba. Już wchodząc na teren wysypiska czuć podobną nieprzyjemną woń. Tomasz Kosia , technolog z ZUO Janik nie wypiera się, że fetor, na który uskarżają się mieszkańcy, nie pochodzi z wysypiska. Potwierdza także, że m.in. przy pomocy drona próbowano ustalić przyczynę rozprzestrzeniania się zapachu i to dlaczego szczególnie w okresie ostatnich kilku miesięcy, jest on taki intensywny.

– Problem wziął się też stąd, że mamy taką, a nie inną gospodarkę leśną, prowadzoną na terenie lasów państwowych. To są lasy sosnowe i ich eksploatacja polega na tym, że się robi zrąb zupełny i teraz gdybym przeszedł się z państwem i pokazał ile zostało całych działów leśnych ściętych i jak gospodarują lasami prywatnymi osoby posiadające je na Karczmie, przygotowują, zbliżają się do lasu. Myślę, że problem będzie jeszcze narastał. To składowisko, to jest 1 200 000 ton odpadów. Jeszcze 10, 15 lat temu gospodarka odpadami nie wyglądała tak jak teraz. Natomiast ten las, te sosny były idealnym ekranem, który gwarantował mieszkańcom ten komfort mieszkania tam, gdzie się wybudowali. Domy są teraz na Zalesiu, coraz bliżej, przesuwają się w prostej linii, już możemy znaleźć domy nowo wybudowane ok. kilometra stąd. Dopóki ten las był, nie było problemu. Teraz nie ma tego lasu, nie ma też tych lasów prywatnych. Monitorowaliśmy to z drona, szukaliśmy różnego rodzaju przyczyn, bo nie mogliśmy uwierzyć, że skoro takie składowisko, które jest w postawie 4,2 hektara, a to drugie 2,4 hektara, czyli o mniejszej powierzchni, pozbawione odpadów ulegających biodegradacji, bo one są stabilizowane na instalacji mechaniczno-biologicznego przetwarzania, gdzie jest przyczyna. W naszej ocenie, byliśmy idealnie położeni w kompleksie leśnym, który gwarantował nam ograniczone oddziaływanie na te domostwa mieszkańców – tłumaczy Tomasz Kosiak, technolog z Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Janik.

Przyznaje, że brakło porozumienia pomiędzy polityką prowadzoną przez Lasy Państwowe, a tą w ZUO Janik.

– Brakło korelacji, żeby nawet ten zrąb tak przeprowadzić, żeby on nie był zupełny. Bo to zostały tylko enklawy, jakieś młodniki dla zwierząt, natomiast jak się spojrzy to widać. My przelecieliśmy dronem na tym kierunku do Karczmy, widać, że ta lesistość się zmniejszyła – dodaje technolog.

fot. Łukasz Grudniewski/naOSTRO.info

Dodatkowym czynnikiem rozprzestrzeniania się zapachu jest czynnik pogodowy. Na szczęście dominującym kierunkiem wiatru jest kierunek na Puszczę Iłżecką i kompleks lasów.

– Niemniej jednak kiedy mamy taką sumę opadów, jak teraz i bardzo duża jest parowanie z gruntu, te drobinki pary wodnej są nośnikiem dla tych substancji złowonnych, które stąd są jak gdyby zabierane i jeżeli mamy do czynienia z sytuacją, kiedy mamy ruch zstępujący powietrza od góry, tzw. inwersję, to może być sytuacja, że ten zapach właśnie z tą parą będzie się przenosił po kierunku tego lasu. Robi się kanał, to powietrze, przy tych pewnych warunkach migruje w tamtą stronę. Oczywiście ten zapach i jego intensywność się rozcieńcza, natomiast nie da się ukryć, że jest to jakieś źródło punktowe zanieczyszczeń. Zmienimy sposób eksploatacji. Kiedyś mieliśmy wprowadzone przesypki dzienne odpadów, natomiast jak to w Polsce bywa, było to źródło do nadużyć i teraz ja nie mogę przesypywać za dużo. Mogę zrobić tylko przesypkę ogniową co dwa metry i tylko 20 cm nie więcej, ponieważ wypaczyły to zakłady, najczęściej prywatne i sypane było więcej. Stosujemy glinę półprzepuszczalną, o dobrym współczynniku filtracji, czyli ona wsiąka, natomiast ten gaz ma problemy, żeby migrować do góry – podsumował Tomasz Kosiak.

ZUO „Janik” planuje także zmniejszenie pola eksploatacji o ok. 70 procent.

– Może podzielimy na trzy, może na cztery części. Będzie to składowisko nadpoziomowe, ono jest troszeczkę trudniejsze do eksploatacji niż składowiska podpoziomowe, gdzie się ładuje coś w dół. Niemniej jednak będzie dobry materiał stosowany na obsypkę. Uzgodniliśmy to z urzędnikami z gminy Kunów, którzy interweniowali w tej sprawie i podejmiemy te kroki, które myślę, że ewidentnie ograniczą tę emisję – zapewnia pracownik ZUO „Janik”.

Tłumaczy, że stężenie substancji złowonnych jest bardzo niewielkie, a ich uciążliwość polega głównie na brzydkim zapachu, jednak nie zagraża życiu.

Już pod jego koniec września mieszkańcy Miłkowskiej Karczmy powinni odczuć różnicę.

Marek Bilski zapewnia, że sprawę będzie monitorował, skontaktuje się także z Lasami Państwowymi, aby uzyskać informację na temat prowadzenia ich gospodarki leśnej, a także spotkanie z mieszkańcami i przedstawicielami ZUO Janik, jak i Nadleśnictwa.

Do sprawy na pewno powrócimy.

Dołącz do dyskusji

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama

Connect

Previous Next
Close
Test Caption
Test Description goes like this